Nic z poniższego opowiadania nie wydarzyło się naprawdę. Chyba.

Wstęp

Siedziałem w małym, zadymionym barze na obrzeżach Rybnika, kiedy nagle dopadła mnie myśl jak grom z jasnego nieba. Napad na dom w kształcie kloca? Czyżby to był jakiś ponury żart? O, jakże bardzo bym tego pragnął. Było wczesne popołudnie, a ja byłem już po dziesiątej szklance whisky. Kelnerka - wyraźnie zmęczona moją obecnością i natrętnymi zamówieniami - zasugerowała, że powinienem zobaczyć "tę nowinkę" własnymi oczami, zanim ona zwątpi całkowicie w ludzkość. Bez wahania wpakowałem się w mojego starego, zajechanego Chevroleta, który miał więcej rdzy niż farby, gotowy na rendezvous z absurdem w czystej postaci. To była esencja dziennikarstwa gonzo - zanurzyć się w samej gmatwaninie, wywrócić wszystko do góry nogami i zobaczyć, co wyłoni się z tego zaglądania w przepaść.

Rybnik – Miasto Absurdów

Rybnik, miasto pełne kopalnianych duchów i współczesnych dziwactw, nigdy nie przestaje zaskakiwać. Ale to, co miało nadejść, przewyższyło moje najbardziej zwariowane oczekiwania. Zbliżając się do celu, nagle dostrzegłem go w pełnej krasie – dom w kształcie kloca, stojący dumnie jak monument bezsensowności. Jakby ktoś postawił wczorajszego wieczoru gigantyczny klocek w samym środku przyzwoitego miasta i zawołał: „A teraz sobie z tym radźcie!” Absurdalność sytuacji przypominała mi surrealistyczne obrazy Salvadora Dali. Naprawdę zaczynałem myśleć, że moje życie to niekończący się sen pełen dziwactw i niespodzianek. W świetle dnia ta karykatura architektury błyszczała tak bardzo, że nawet zwykłym przechodniom trudno było jej nie zauważyć. To była esencja surrealistycznego świata na jawie.

Groteskowe Teorie

O godzinę później, kiedy poziom promili we krwi osiągnął już apogeum, zrozumiałem, że nasza rzeczywistość może być bardziej groteskowa niż najdziksze wyobrażenia współczesnych surrealistów. Ludzie wokół mnie zaczęli snuć najbardziej absurdalne teorie. Jedna z nich mówiła, że złodzieje byli wynajęci przez zazdrosnych architektów, którzy za wszelką cenę chcieli pogrążyć ten nietypowy projekt. Inna plotka sugerowała, że napad zorganizowały złośliwe krasnale ogrodowe, które od dawna knuły, jak zakłócić spokój mieszkańców miasta. Wszystko to brzmiało jak szaleństwo, ale w Rybniku, jak się okazało, absolutnie nic nie jest zbyt dziwne, by mogło stać się rzeczywistością. Każda nowa teoria była bardziej nieprawdopodobna od poprzedniej, tworząc wymieszany koktajl absurdu, który można było konsumować na trzeźwo.

Napad - Jak z Filmów

Ale co tak naprawdę się wydarzyło? Mieszkańcy snuli swoje teorie jak pająki tkaninę, że o północy, przy świetle księżyca, banda zamaskowanych clownów z kominowymi kapturami wtargnęła do domu. Plądrowali wszystko od fundamentów po dach, krzycząc coś o „precious loot”. Pajace, jak mówiono, szukały klocków Lego – tak twierdzili najbardziej zapaleni sąsiedzi. Serio? Nic nie działo się zgodnie z planem, a w sumie może to był cały plan. Była to jak niekończąca się opera mydlana w realnym czasie, przy której codzienne serialowe intrygi wyglądały blado i nudno. W tej groteskowej rzeczywistości Rybnik przypominał mi makabryczną scenę z jakiegoś zapomnianego thrillera lat 70-tych. Zdrowy rozsądek sprawiał wrażenie gościa, który na zawsze opuścił to miasto.

Janusz – Lokalny Szaleniec

Znałem jednego lokalnego szaleńca, Janusza. Można go było rozpoznać po papierosach trwale przylepionych do ust i pociętych na kawałki płytach winylowych z lat 70-tych. Janusz twierdził, że „już dawno coś takiego powinno się stać”. Stwierdził także, że „ten dom atakował nasze estetyczne zmysły i zdrowy rozsądek.” Janusz, lokalny prorok absurdu, z wyczuwalną dumą ogłosił, że napad to rytuał oczyszczenia, mający uwolnić miasto od architektonicznego smogu. Rybnik na chwilę odetchnął pełną piersią. Janusz widział w tej akcji coś więcej niż wandalizm - dla niego to było coś w rodzaju katharsis dla zmęczonych dusz mieszkańców tego miasta.

Kradzione Klocki Lego

Nie mogłem powstrzymać chichotu, kiedy wyobraziłem sobie twarze biednych, desperacko szukających schronienia złodziei, z kieszeniami wypchanymi kradzionymi klockami Lego. Gdzie ukryć tak ekscentryczny łup? Może w muzeum sztuki nowoczesnej? Nawet bacowie z Tatr straciliby orientację, próbując nadać sens tej historii. Wszystko to było tak komiczne, jak karty do gry dla dorosłych z lat 80-tych, które nigdy nie miały za grosz logiki. Wiedziałem, że ta historia będzie moim dziennikarskim trofeum. To była czysta, nieprzetworzona groteska, gotowa do podania na zimno. Rybnickie klocki były jak mityczne artefakty, które tylko czekały, by ktoś na nowo odkrył ich bezsensowną chwałę.

Dziwne Sny

Moje podejrzenia co do rzeczywistego przebiegu napadu nasiliły się po rozmowie z mieszkańcami, którzy wspominali o dziwnych snach, gdzie klocki ożywały i zaczynały tańczyć na ich trawnikach. Czy była to zbiorowa halucynacja, wspólna marzycielska wycieczka przez nierealną krainę? Czy może ktoś rzucił jakiś starożytny urok na ten budynek? Ci wszyscy nieszczęśnicy twierdzili, że klocki miały własny rytuał. Trzeba by było spytać miejscowego wróżbitę, ale niestety wszyscy byli na urlopie w Zakopanem, szukając tamtejszych yeti. Może to znak, że powinienem wrócić do barów i znaleźć inspirację w myślach wypijanych z dnem kieliszka.

Brutalistyczne Zemsty

Wypijając kolejne szkło, przemyślałem inne możliwości. Może napad był dziełem niezadowolonego fana architektury brutalistycznej, który postanowił zemścić się za ten estetyczny gwałt na miejskim krajobrazie? Może była to desperacka próba wyrażenia artystycznej frustracji? Ludzki umysł tworzy najdziksze teorie, kiedy logika idzie spać, a alkohol przejmuje kontrolę nad szarymi komórkami. Jedno było pewne – w świecie pełnym niedorzeczności zawsze znajdzie się miejsce na nowe absurdy. Niezadowolenie architekta-mściciela stawało się coraz mniej fantastyczną teorią, im więcej szklanek whisky zlewałem w gardło. To był świat, gdzie logika ustępowała miejsca irracjonalnym akcjom, a rzeczywistość przybierała kształt sennych marzeń szaleńca.

Kloc i Historia

Jednego byłem pewien – dom w kształcie kloca w Rybniku przeszedł do historii, choć niekoniecznie tej, którą warto by było chwalić się przed dziećmi. Biorąc pod uwagę absurdalność całej sytuacji, nie zdziwiłbym się, gdyby ktoś zdecydował napisać o tym książkę, a może nawet nakręcić film! „Napad na Klocka: Podwodna Misja w Rybniku.” Czyż nie byłoby wspaniale? Ktoś, gdzieś, mógłby w przyszłości powiedzieć, „Hej, to wszystko zaczęło się w małym barze pełnym dymu i whisky…” Może kiedyś będę na premierze tego filmu, mieszając whisky w zaciszu swojego pokoju. To byłoby arcydzieło, w którym obłęd i humor mieszają się jak whisky i Cola – hołd dla surrealistycznego świata, w którym teraz przyszło mi żyć.

Ostatni Toast

Ostatecznie udałem się do baru na ostatni toast, celebrując ten wspaniały dziennikarski triumf. Napad na dom w kształcie kloca w Rybniku to doskonały przykład na to, że świat nigdy nie przestaje nas zadziwiać. W tej nieprzewidywalnej rzeczywistości współczesnych czasów wystarczy tylko dobrze się przyjrzeć, a absurdy same się przed nami odkrywają. Czym byłby nasz świat bez takich nieoczekiwanych momentów? Na pewno nie byłby ani smaczniejszy, ani łatwiejszy do zrozumienia – żyjemy bowiem w erze niekończącej się groteski. Znajdźmy więc w tym wszystkim nutę zamyślenia i świętujmy, bo cóż innego nam pozostaje? Kiedy logika zawodzi, pozostaje nam tańczyć z chaosem, a whisky, moja wierna towarzyszka, zawsze jest gotowa na kolejny toast.